[FIVE-SHOT] - Pasją żyć rozdział 3

09:31

Przepraszam za to opóźnienie. Byłam w tamtym tygodniu na zielonej szkole i po prostu nie miałam głowy do dodawania kolejnych części. W tytule posta jest napisane [FIVE-SHOT]. Jest tak, ponieważ jestem na 75% pewna, iż to będzie pięcioczęściowy FF.
Zapraszam ^^
---------------------------------------------------------------------------------------------
            W restauracji zamówiłyśmy dania. Gdy na nie czekałyśmy, dostałam SMS'a od numeru nieznanego.
Hej, tu Daehyun. Mogłabyś mi podać
numer do twojej przyjaciółki? Proszę :3.
            Uśmiechnęłam się i odpisałam mu to, co chciał. Oczywistym jest, że nie powiedziałam o tym przyjaciółce.
            - Kto napisał? - zapytała zaciekawiona.
            - Aaa, to tylko SMS z mojej sieci o możliwości włączenia jakiejś usługi bla, bla, bla - odpowiedziałam i zaśmiałam się. Sti pokiwała tylko głową, a ja schowałam telefon z powrotem do kieszeni. Nie minęły trzy minuty i dziewczyna dostała wiadomość. Jak usłyszałam ten specyficzny dla jej komórki dźwięk, uśmiechnęłam się w duchu.
            - Hmm, dostałam dziwnego SMS'a - oznajmiła mi, pokazując wyświetlacz telefonu - od nieznanego numeru, ale to na pewno numer koreański. Poznaję układ cyfr w numerze - dodała.
Piękny dzisiaj dzień, prawda?
Lecz ty go przyćmiewasz :).
            - No i co mam odpisać? - spytała troszkę speszona.
            - No nie wiem, wymyśl coś.
            - Okej, to napiszę "Dziękuję, ale kto pisze?". Co ty na to? - zaproponowała.
            - Spoko, może być - uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
            Dziewczyna wystukała uzgodnioną ze mną odpowiedź. Minęło mniej więcej trzy minuty, podczas których dostałyśmy nasz zamówiony obiad, a nadeszła odpowiedź.
            - I? Co napisał?
            Justyna pokazała mi swoją komórkę. Na wyświetlaczu widniała jedynie uśmiechnięta buźka.
            - Mrrr, tajemniczy - zamruczałam, po czym zaczęłam się śmiać.
            - Przestań! Ja się naprawdę przejmuję! - prawie krzyknęła i pacnęła mnie w ramie.
            - Haha, sorki - powiedziałam, a w mojej głowie rozkwitła myśl. - Ej, daj mi na chwilę twój telefon - poprosiłam z cwanym uśmiechem. Sti podała mi go bez wahania.
            Weszłam w jej skrzynkę odbiorczą, wcisnęłam przycisk zapisujący numer Dae w kontaktach, ale w nazwie wpisałam "Pan :)". Zaśmiałam się, po czym oddałam właścicielce jej własność. Ta popatrzyła tylko, co takiego zrobiłam i popukała się w czoło.
            - No co? Przecież to świetnie wygląda. - Śmiałam się dalej.
            - Te twoje pomysły czasem mnie dobijają - powiedziała poważnie, ale potem zaczęła śmiać się razem ze mną.
            Mogłyśmy się tak chichrać jeszcze długi czas, lecz przypomniałam sobie o naszym posiłku. Szturchnęłam Sti w ramię i pokazałam na jej talerz, by ją o tym uświadomić. Ogarnęłyśmy się, zjadłyśmy obiad, po czym wróciłyśmy do pokoju.
            Obie rozwaliłyśmy się na łóżkach, ja z telefonem w ręku.
            - Ciekawe, o której wróci Liv - zagadnęłam zaciekawiona.
            Ledwo dokończyłam to zdanie, a do pomieszczenia wpadła najmłodsza z nas.      - No cześć dziewczyny! - krzyknęła w progu i rzuciła się na swoje posłanie.
            - Miałaś dzwonić, jak będziesz wracać - przypomniała Justyna, na co ta tylko wystawiła język.
            - Jadłaś chociaż obiad? - zapytałam. Pokręciła przecząco głową. - No to na co czekasz? Won na dół - odparłam z uśmiechem.
            - Okej. Idzie któraś ze mną?
            Ja i Sti popatrzyłyśmy się na siebie, po czym znowu spojrzałyśmy na Liv i głowami dałyśmy znak, że nie. Dziewczyna westchnęła i wyszła z pokoju.
            - A tak w ogóle, to jak oceniasz dzisiejszy dzień? - zadałam pytanie Justynie.
            - Najpiękniejszy dzień mojego życia - odpowiedziała i padła na łóżko z rozmarzonym wzrokiem. Rozmarzonym o Dae. Postanowiłam jej nie przerywać tej medytacji, więc sama położyłam się na łóżku i zaczęłam myśleć.
            Jak będzie wyglądać teraz nasze życie? Treningi, w czym jedna z nas będzie je miała w zupełnie innej wytwórni. Czy to może oddalić od nas Oliwkę mimo, że razem mieszkamy? Przecież teraz większe części dnia, jeśli nie całe dnie, będziemy poświęcać na doskonalenie naszych umiejętności... A jak ja zadebiutuję? Będę jeździć na wyjazdy, koncerty, czasem nawet do innych krajów. W sumie, Liv czeka podobny los. W końcu ona będzie modelką. Jakieś pokazy, może uda jej się nawet pojechać na Fashion Week w Paryżu. Tak, czy inaczej, też będzie spędzała masę czasu poza domem. Jeszcze Justynę uderzyła ta strzała amora. Jak ona sobie to wyobraża. Jeśli coś ją z Dae połączy i zostaną parą, to przecież Daehyun jest wokalistą, więc dużo wyjeżdża i mogą być momenty, kiedy nie będzie go w Seulu przez miesiące... Prawdę powiedziawszy, życie popularnej osoby w Korei ma swoje plusy i minusy. W końcu mamy możliwość podzielenia się ze światem tym, co kochamy robić i spełniać swoje pasje...
            Myślałabym tak jeszcze długi czas, ale przerwał mi sygnał mojego telefonu mówiący, iż dostałam wiadomość. Wzięłam komórkę do ręki i otworzyłam nowego SMS'a, a na wyświetlaczu pojawił mi się numer chłopaka, o którym zdążyłam trochę pomyśleć.
Możemy się spotkać?
Ok, ale gdzie? - odpisałam.
            Po upływie zaledwie minuty otrzymałam kolejną wiadomość.
Hmm, koło naszej wytwórni jest kawiarenka. Może tam? Tak za 10 minut?
Okej, nie ma sprawy. - odpowiedziałam i podniosłam się z łóżka.
            - Sti, wychodzę na chwilę - szturchnęłam przyjaciółkę w ramię.
            - Mhm - wymruczała tylko, zamyślona jak nigdy.
            Była godzina szesnasta. Zrobiło się troszkę chłodno, więc ubrałam bluzę z "London Boy", zakładaną przez głowę i wyszłam na ulice miasta.
            Do kawiarni doszłam w siedem minut, ale Dae już tam był.
            - No cześć - przywitałam się z uśmiechem.
            - Hej - odpowiedział.
            Siedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy kawę. Po około dwóch minutach otrzymaliśmy nasze zamówienia.
            - Więc... czemu chciałeś się spotkać? - zapytałam w końcu.
            - No bo... chodzi o to, że... - zaczął trochę speszony.
            - ...podoba ci się moja przyjaciółka - dokończyłam za niego. Popatrzył na mnie wielkimi oczami.
            - Aż tak to widać? - zdziwił się.
            - Jak się poznaliście, to po prostu leciały między wami iskry - odparłam z promiennym uśmiechem. Chłopak go odwzajemnił.
            - Czyli ja jej też się podobam? - zapytał odrobinę zszokowany, a ja odpowiedziałam mu wielkim wyszczerzem i kiwnięciem głowy. - Pomożesz mi?
            - Niby jak?
            - Znasz ją, podejrzewam, że długo - popatrzył na mnie, a ja pokiwałam twierdząco głową - no właśnie. Na pewno wiesz o niej dużo - dodał, po czym powtórzyłam wcześniejszą czynność. Popatrzył na mnie oczami szczeniaczka i uśmiechnął się słodko - proooszę, pomóż.
            - No dobra. To na start musisz wiedzieć, że ona uwielbia wasz zespół - wyszczerzyłam się - ma wszystkie wasze płyty, bardzo dużo gadżetów oraz należy do Polskiego fanclubu. Krótko mówiąc: BABY jakich mało - dodałam i zaśmiałam się, a chłopak mi zawtórował. - Ale myślę, że jakaś kolacja czy zwyczajny wypad do kina wystarczy - dopowiedziałam i puściłam mu oko.
            - Okej, rozumiem - odpowiedział z uśmiechem - a tak w ogóle, to ty i Sti mieszkacie razem? - zapytał, zmieniając temat.
            - Tak, mieszkamy razem w hotelu z jeszcze jedną przyjaciółką, Liv - powiadomiłam go.
            - O! To macie miłe towarzystwo. A z którą znasz się dłużej?
            - Z Liv. Znam ją od dzieciństwa, a Justynę, czyli Sti, poznałyśmy, kiedy każda z nas miała po piętnaście lat - odrzekłam i uśmiechnęłam się półgębkiem - podsumowując, znam Sti od trzech lat - dodałam.
            - Kawał czasu. Pomyśleć, że ja znam chłopaków od półtora roku. W porównaniu z wami to bardzo mało - zaśmiał się perliście.
            - Nie no, bez przesady. - Zawtórowałam mu.
            Pogadaliśmy jeszcze jakieś dwadzieścia minut, aż dostałam SMS od Justyny z pytaniem, gdzie jestem. Odpisałam, że za piętnaście minut będę.
            - Twoja ukochana się o mnie martwi - zaśmiałam się - muszę się zbierać - dodałam.
            - Może, jak się to wszystko rozwinie, to wpadniecie we trzy do nas? - zapytał prosto z mostu.
            - Z wielką chęcią - odparłam, a z mojej twarzy nie schodził wyszczerz. - No to do zobaczenia - pożegnałam się.

            - Cześć - odpowiedział i każde z nas odeszło w innym kierunku.

You Might Also Like

0 komentarze

Formularz kontaktowy