[FIVE-SHOT] - Pasją żyć rozdział 4

13:05

Cóż tu dużo mówić? Oto czwarta i możliwe, że przed ostatnia część mojego bardzo krótkiego opowiadania.
Zapraszam ;3.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
            Dotarłam do hotelu na czas, a właściwie wbiegłam, ponieważ bałam się, iż będę spóźniona.
            - Gdzieś ty była? - zapytała Liv na wejściu.
            - Aaa, to nie jest teraz ważne. Lepiej opowiadaj Livciuniu, jak tam było na przesłuchaniu - zmieniłam szybko temat.
            - Głównie to nie było nic ekscytującego, oprócz tego, co powiedziałam ci przez telefon - stwierdziła - tak, jak mówiłam: weszłam do sali, a kobieta przesłuchująca, zamiast przejść do rzeczy, najpierw mi się przyglądała. Nie, ona wlepiała we mnie wzrok. A później uświadomiła mnie, że mam zadatki na modelkę. Zapytała najpierw czy nie chciałabym, zamiast na muzyka, iść na dziewczynę chodzącą po wybiegu. Ja wtedy spytałam czy w razie czego będę mogła spróbować w muzyce. Zgodziła się. Kazała mi przejść po całej długości tamtejszej sali, a ona jest na prawdę duża. Starałam się jak mogłam. Nie przeszłam idealnie, jak stwierdziła kobieta, ale zdecydowała mnie przyjąć, ponieważ "wszystko i tak można wyćwiczyć" - jak to ujęła. Potem, jak wyszłam, byłam tak szczęśliwa, że aż przez przypadek wpadłam na Lizzy z After School - mówiła dalej z wielkim uśmiechem - zapytała mnie czy jestem trainee, a ja odpowiedziałam, że jestem dopiero co przyjętą, nową modelką. Następnie porozmawiałyśmy jeszcze o kilku spawach, ale nie zapowiadało się, że szybko skończymy tą pogawędkę, więc Lizzy zaproponowała bubble tea w kawiarence, gdzie akurat je robią. I w taki sposób znalazłam w wytwórni nową koleżankę - dokończyła, a uśmiech nie schodził z jej twarzy. - A teraz wasza kolej na opowieści.
            Opowiadałyśmy dziewczynie całą historię: o naszych przesłuchaniach, o poznaniu Daehyuna i o "tajemniczej" wiadomości. Właściwie, to większość mówiłam ja, bo Sti dalej latała między chmurami. Te nasze opowieści trwały trochę czasu, więc zdążyło się już ściemnić. Potem jeszcze Liv zaczęła się nabijać z Justyny, że już w drugi dzień pobytu tutaj, znalazła sobie chłopaka. W końcu dałam najmłodszej, iż może przestać, ponieważ Sti i tak nie kontaktuje ze światem rzeczywistym.
            Kiedy zdałam sobie sprawę, że jest bardzo późno, wygoniłam Oliwkę do łazienki, a gdy wyszła, pomieszczenie zajęłam ja. Wykonałam wieczorne czynności i zwolniłam miejsce trzeciej z nas. Po upływie pół godziny dziewczyna wyszła, pogadałyśmy jeszcze wszystkie chwilę, po czym poszłyśmy spać.
            Mimo to, nie usnęłam jeszcze długi czas dlatego, że natłok emocji mi w tym przeszkadzał. Myślałam dosłownie o wszystkim. Przecież będę robiła to, o czym zawsze marzyłam. Poznałam jednego ze swoich idoli, a w niedalekiej przyszłości miałam poznać też innych. Dostałam możliwość robienia tego, co kocham i jeszcze możliwość zaprezentowania tego ludziom na całym świecie. Jednak, po upływie około dwóch lub trzech godzin, udało mi się usnąć.
            Gdy się obudziłam, krzyknęłam z przerażenia.
            - Aaa! - Zobaczyłam twarz Oliwki, którą dzieliła od mojej niewielka odległość. - Nie strasz mnie tak! - krzyknęłam na nią, na co ona zleciała ze mnie i wylądowała na podłodze, zupełnie, jak wczoraj Justyna.
            Wspomniana zaczęła się niepohamowanie śmiać tak, jak my z niej dzień wcześniej. Stała w drzwiach łazienki, co oznacza, że chwile wcześniej z niej wyszła i obserwowała poczynania Liv.
            - O! Widzę, że już panienka skończyła bujać w obłokach - rzekła sarkastycznie najmłodsza, ale muszę się z nią niestety zgodzić. Sti wreszcie zachowywała się normalnie, bo przez pół wczorajszego dnia była obecna tylko ciałem.
            - Ta na ziemi dobrze gada - zaśmiałam się.
            - Ale śmieszne - warknęła Justyna, przeciągając słowo "ale".
            - I to jak - odparła Oliwka.
            Ta "konwersacja" była zabawna, lecz zaczynałam mieć jej już dość, więc poszłam do pomieszczenia, które niedawno opuściła moja przyjaciółka. Mijając ją, trąciłam w ramię na poprawę humoru i weszłam do łazienki. Ponownie wykonałam poranne czynności, po czym stamtąd wyszłam i... zdziwiłam się. Dziewczyn nie było w pokoju. Może zeszły już na śniadanie? - pomyślałam.
            Zeszłam do hotelowej restauracji, patrząc jednocześnie na zegarek. Była już godzina dziewiąta. Doszłam do celu, lecz tam też ich nie było. Gdy wracałam do pokoju, zadzwonił mój telefon. Numer był koreański, ale nie należał do Daehyuna. Odebrałam.
            - Yeoboseo? - zaczęłam.
            - Dzień dobry. Pani Gabriela Wiersadzka? - zapytała osoba po drugiej stronie słuchawki, mając wyraźne problemy z wymienieniem mojego imienia i nazwiska.
            - Tak, to ja. Kto mówi?
            - Z tej strony człowiek, który wczoraj panią przesłuchiwał w siedzibie TS Entertainment. - odpowiedział. - Mam zaszczyt poinformować panią, iż, po oglądnięciu nagrań z pani prezentacji - to tam były kamery? - razem z moimi współpracownikami postanowiliśmy przyjąć panią na stanowisko trainee o kierunku muzycznym - dokończył.
            - Na prawdę? - Nie mogłam uwierzyć w to, co ten mężczyzna do mnie mówił. Po prostu to było zbyt piękne i nie wierzyłam, że to prawda.
            - Oczywiście. Od jutra zaczyna pani treningi. Proszę przyjść o ósmej rano i zapytać recepcjonistkę. Ona pokieruje panią do sali, w której będzie pani spędzać po sześć godzin dziennie. Niedziele będzie miała pani wolne. Proszę jeszcze przyjść za godzinę, by podpisać umowę, dobrze?
            - Tak, tak. Rozumiem. Będę za godzinę - odpowiedziałam szczęśliwa i rozłączyłam się. No dziewczyny, nie wiem, gdzie się szwędacie, ale ja idę podpisać moją umowę, aby rozpocząć bieg przez płotki do kariery.
            Podczas tej rozmowy zdążyłam dojść do pokoju. Moich przyjaciółek dalej nie było. Powtarzając wczorajszy ruch, założyłam na telefon mój breloczek, który zdjęłam poprzedniego dnia.
            Przez czterdzieści pięć minut, które miałam jeszcze do dyspozycji, zjadłam w restauracji śniadanie oraz próbowałam dodzwonić się do którejś z dziewczyn, ale obie miały wyłączone telefony. Gdy ten czas minął, ubrałam się i wyszłam, kierując swe kroki w stronę wytwórni.
            Ledwo weszłam, a zauważyłam mężczyznę, z którym rozmawiałam dzisiaj przez telefon. Po wymienieniu podstawowych formułek grzecznościowych zaprowadził mnie do gabinetu. Wywnioskowałam, że należy do niego. Usiadłam w fotelu przy biurku, a człowiek zajął miejsce naprzeciw mnie.
            - To jest pani umowa - powiedział i podsunął mi plik kartek. Powoli przejrzałam wszystkie strony, po czym podpisałam w wyznaczonych miejscach. - Od dzisiaj jest pani częścią naszej "rodzinki" - dodał z uśmiechem.
            - Proszę mi mówić Gose - poprosiłam przybierając taki sam wyraz twarzy. Zwracanie się do mnie "pani" stało się troszkę uciążliwe dla mojej osoby.
            - Nie ma problemu - odpowiedział - no więc, tak, jak powiedziałem przez telefon, jutro o ósmej zaczynasz trening. Będziesz miała codziennie na zmianę: raz lekcje śpiewu, żeby podszlifować twoje umiejętności, a raz treningi taneczne. Jeszcze zdarzą się spotkania z ludźmi, których zadaniem będzie psychiczne przygotowanie cię do debiutu. Jutro masz lekcję śpiewu z osobą, która sama chciała cię go uczyć.
            - A kto to jest? - zapytałam.
            - Przykro mi, ale ta osoba poprosiła mnie o dyskrecję - odparł z tajemniczym uśmiechem.
            - Dobrze. Jeszcze raz bardzo dziękuję za tą szansę - powiedziałam wstając z fotela, a mężczyzna zrobił to samo. - Będę już szła. Do widzenia - pożegnałam się z bananem na twarzy i wyszłam z pomieszczenia.
            Kierując się do drzwi wytwórni, pożegnałam się z recepcjonistką, bardzo życzliwą z resztą. Czując świeże powietrze, odetchnęłam z ulgą.
            Przechodząc koło kawiarni, w której spotkałam się wczoraj z Dae, popatrzyłam przez szybę do środka. No, tego to się nie spodziewałam! Przy jednym ze stolików siedziały moje przyjaciółki, ale nie same, tylko z Daehyunem i dyskutowali o czymś zawzięcie. Bez wahania weszłam do środka, po czym zaczęłam skradać do siedzących tyłem do mnie dziewczyn. Kiedy chłopak, który był na przeciw przyjaciółek, czyli przodem do mojej osoby, zauważył mnie, przytknęłam palec do ust, żeby nie komentował przybycia kolejnej osoby - mnie. Gdy znalazłam się za plecami Justyny, zasłoniłam jej oczy rękoma. Ktoś normalny spytałby się, czemu odebrałam zmysł wzroku Sti, a nie Oliwce. To jest proste. Od zbytniego gapienia się na Dae zaraz by zemdlała.
            - Kto to? - zapytała zdziwiona przyjaciółka. Liv popatrzyła na mnie i zaczęła się śmiać.
            - Liv! Nie śmiej się, tylko mi powiedz! - zażądała. Zerknęłam na chłopaka. On również miał banana na twarzy, ale się nie śmiał.
            - No nie wiem, nie wiem - nie przerywała czynności Oliwka - zgadnij - zaproponowała.
            - A skąd ja to mogę wiedzieć?! Jedyna osoba, którą mogłabym podejrzewać, to Gabi, ale przecież ona nie ma pojęcia, gdzie my jesteśmy - wywnioskowała.
            Gdy to powiedziała, zdjęłam z jej oczu moje dłonie, a ona natychmiast odwróciła się i spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami. Nie mogłam się powstrzymać i zawtórowałam Oliwce.
            - C-co ty tu robisz? Nie powinnaś być w hotelu? - zapytała zdziwiona.
            - Aaa wiesz, wystarczy jeden telefon i zjawię się tam, gdzie wy - odrzekłam tajemniczo.
            - Czy to znaczy, że ty też... - zaczęła.
            - ...dostałaś telefon z TS i przyszłaś podpisać kontrakt? - dokończyłam za nią z szerokim uśmiechem. Dziewczyna w odpowiedzi tylko kiwnęła zdziwiona głową. - Odpowiedź brzmi: tak. Dostałam telefon od tego gościa od przesłuchań, podpisałam umowę i od jutra zaczynam treningi - powiedziałam dumnie. - A jak u ciebie?
            - Tak samo. Wiesz, że ja będę musiała mieć takie same treningi jak ty, ale jeszcze dodatkowo aktorstwo? To znaczy, te lekcje są oczywistymi, bo co to za aktorka bez wykształcenia aktorskiego? Ale treningów ze śpiewu i tańca się nie spodziewałam - odpowiedziała.
            - Hehe, no to masz więcej roboty niż ja - zaśmiałam się. - A co tam u ciebie, Dae? - zwróciłam się do chłopaka, który od mojego przyjścia w ogóle się nie odzywał.
            - Za cztery miesiące mamy comeback, więc jest masę pracy. Do tego jeszcze musimy nagrać trzy klipy. Wiesz... zamysł wytwórni. - Wywrócił oczami. - Teraz jeszcze dołożyli mi dodatkowe treningi... choć w sumie, sam tego chciałem - dodał.
            - Dasz radę - puściłam mu oko - Fighting! - zakrzyknęłam, lecz nie za głośno, ponieważ niezmiennie byliśmy w kawiarni.
            - Haha, dzięki - odrzekł i zrobił swój słynny "eyesmile".
            Przysiadłam się do nich i zamówiłam szklankę wody. Zapytałam Justyny, o której ma trening następnego dnia. Okazało się, że o dokładnie tej samej godzinie, co ja i też ma lekcje śpiewu. Może będziemy mieć wspólny trening? Nie mam pojęcia, czy w tej wytwórni lekcje są indywidualne czy grupowe. Jednak fajnie by się złożyło, gdybyśmy miały je wspólnie.
            Rozmawialiśmy całą czwórką jeszcze dobre dwie godziny. W końcu jedna z nas spojrzała na zegarek. Była prawie trzynasta. Postanowiłyśmy wrócić do hotelu na obiad.
            - Wpadniecie do nas na kolację? - zapytał Daehyun, gdy już się żegnaliśmy.
            - Z chęcią, ale czy twoi przyjaciele nie będą mieli nic przeciwko? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

            - Eee tam. Oni lubią poznawać nowe osoby - zaśmiał się. - Czyli co? Przyjdziecie? - Kiwnęłyśmy twierdząco głowami. - No to proszę. To nasz adres - podał nam karteczkę z nakreślonymi koreańskimi znaczkami. - Bądźcie o siedemnastej - dokończył, ponownie się pożegnał i wyszedł. My również wróciłyśmy do miejsca zamieszkania.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie chcę się narzucać, czy coś, ale na prawdę... widzę, ile jest wyświetleń i bynajmniej nie nabijam ich sobie sama... ja się tak staram, żeby w miarę co tydzień dodawać nowe części i?... nawet jednego, głupiego komentarza w zamian za to nie dostanę... jak czytacie, to moglibyście chociaż jakiś mały ślad w postaci komentarza po sobie zostawić... wystarczyłby mi jeden, satysfakcjonujący komentarz i już bym tak o nie nie żydziła... bo czuję się, jakby nikt tego nie czytał i taka jakby nieusatysfakcjonowana. To tyle.
Dziękuję i dobranoc ;).

You Might Also Like

0 komentarze

Formularz kontaktowy