[FOUR-SHOT] "Gdy nie mówi mu wszystkiego" cz. 3

12:02

Wreszcie nastał ten dzień~~~!
Po upływie ok. ośmiu miesięcy od dodania poprzedniego rozdziału, wreszcie publikuję trzecią część opowiadania z Simbą ^^. Głównym powodem tak długiej przerwy we wstawianiu tutaj tego ff z początku była szkoła(konkretnie nauka), a gdy na początku wakacji kilkukrotnie próbowałam dokończyć ten rozdział, to zdawałam sobie sprawę, iż jestem w takim momencie, który bardzo trudno ruszyć z miejsca... i dlatego dokończyłam tą część dzisiaj.
Siedziałam do 5 nad ranem, żeby napisać ten rozdział do końca... dla Was i dla samej siebie, bo muszę przyznać, iż jakoś tak na wiosnę miałam taki lekki zastój twórczy, co mnie martwiło i jednocześnie denerwowało. Za tak długą przerwę ogromne mianhae i zapraszam Was do czytania~ ♥.
~ Gosee

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
         Czekałem na ten moment! Trwałem w nadziei na chwilę, kiedy będziemy sam na sam, bez możliwości, że nagle pojawią się chłopaki i zrujnują moje plany. Jak dobrze, że E.co hyung pochorował się tamtego dnia. Gdyby nie to, nie miałbym takiej okazji. Jej odpowiedź, biorąc pod uwagę nasze wcześniejsze stosunki, nie była zbyt zadziwiająca.
        - Kocham cię, Gose - wyznałem.
        - Ja ciebie też - odpowiedziała, a ja nie mogłem powstrzymać ogromnego uśmiechu. Mocno przytuliłem dziewczynę. Odwzajemniła uścisk.
        Chciałem mieć ją w swoich ramionach jak najdłużej. Nie dałem rady ukryć tego wielkiego banana na mojej twarzy. Byłem szczęśliwy...


***
Pół roku później

        Ten krok był niespodziewany... chociaż... nie. Każdy głupi by się go spodziewał. To ja jestem chyba więcej niż głupia.
        Od tamtego wieczoru zostaliśmy parą. Young Jin w każdej możliwej chwili starał się być przy mnie, w czym przeszkadzały mu niekiedy treningi. Jednak dla nas to nie była jakaś wielka przeszkoda. Strasznie go kochałam, on mnie też. Trzeba było przyznać, że nasz związek był idealny. Oczywiście nie obyło się bez żartów pozostałych chłopaków z zespołu.
        - Gose, jak zadebiutujesz, to oficjalnie zacznę was shippować i zostaniecie moim One True Pairing - zaśmiał się mój najlepszy przyjaciel.
        - Omo! Co za wyróżnienie! To dla mnie zbyt wielki zaszczyt - odparłam sarkastycznie.
        - Właśnie! Nie każdy może być OTP takiej osobistości, jak ja - wychwalał się.
        - Taaa, jasne - czy mówiłam już, że uwielbiam ironię?
        Wtem do sali treningowej, w której się znajdowaliśmy, wszedł Simba. Nie wyglądał na specjalnie zadowolonego...

 
***
Dzień wcześniej

        Jako, że zależało mi na tym, aby nasz zespół, jak i każdy członek z osobna, doskonalił się pod każdym możliwym względem, postanowiłem na czas promocji z mini-albumem "One way" zmienić lidera w naszym zespole, aby nauczyć chłopaków odpowiedzialności za resztę grupy. Padło wtedy na San Cheong'a, lecz dzisiaj to stanowisko powróciło do mnie. Ha Don zaproponował, żebyśmy we dwójkę trochę opili tą okazję. Wiedziałem, iż to nie jest jakieś ważne wydarzenie, by od razu je tak czcić, ale skorzystałem z możliwości wyluzowania się z kumplem.
        Po skończonym treningu wróciliśmy do domu. Ja i maknae zasiedliśmy w kuchni z butelką soju, a reszta poszła oglądać telewizję.
        Zważywszy na jutrzejszy grafik, raczyliśmy się tylko drinkami, na które - w naszym przypadku - przypadało tylko pół szklanki soku.
        Przez cały czas rozmawialiśmy po przyjacielsku o różnych, mało-ważnych sprawach. Kiedy skończyły nam się bezsensowne tematy, zaległa krótka cisza, przerwana przez San Cheong'a.
        - Słuchaj stary, jest pewna sprawa - rzekł niepewnie.
        - Nawijaj - odpowiedziałem
        - Ciężko mi to mówić, bo możesz się załamać, ale nie mogę tego przed tobą ukrywać - zaczął. - Chodzi o to, że wczoraj widziałem dziwne zajście pomiędzy Gose i E.co hyung'iem...
        - Co się stało? - Stopniowo ogarniał mnie coraz większy niepokój o moją dziewczynę.
        - Ja... widziałem, jak się całowali - odparł w końcu.
        - Że... że co?? - Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem. Gose mnie zdradza? I to jeszcze ze swoim przyjacielem? Może jednak trochę przegiąłem z soju i się przesłyszałem? - Nie możliwe. Robisz sobie ze mnie żarty, prawda?
        - Przykro mi hyung - odparł smutno. - Powiedziałem ci to dla twojego dobra - powoli nie chciało mi się go słuchać. Zawładnął mną gniew, od którego aż szumiało mi w uszach. Wstawszy od stołu, ruszyłem w stronę salonu, gdzie powinna siedzieć reszta zespołu. Nie ujrzawszy najstarszego z nas, zapytałem - gdzie jest E.co - nie siliłem się do użycia zwrotu "hyung". Byłem zbyt zdenerwowany, by o tym pamiętać.
        - Pojechał do apteki. Stwierdził, że możecie mieć jutro kaca przez tą dziką bibę w kuchni, więc postanowił kupić coś przeciwbólowego - odpowiedział Eddy, zdziwiony moim zachowaniem. - Coś się stało?
        Machnąłem tylko ręką. Ruszyłem w stronę holu. Będąc tam, założyłem buty oraz kurtkę, po czym opuściłem dorm. Pierwszą myślą było pobiegnięcie do apteki i mocne okaleczenie Joon Young'a, ale wpadłem na lepszy pomysł. Chciałem pojechać do Gose i to z nią wyjaśnić.
        Otworzyłem drzwi od garażu, z haczyka, wiszącego na jednej ze ścian budynku, zdjąłem kluczyki. Otworzyłem bramę, po czym wsiadłem do samochodu.
        Siedząc za kierownicą zacząłem trochę myśleć. Nie wypiliśmy specjalnie dużo, ale to jednak coś, więc dlaczego jestem aż taki głupi, że chcę wsiąść za kółko?
        Przed oczami stanęło mi wiele wspomnień. Gdy spojrzałem na siedzenie pasażera, nadeszło to najpiękniejsze - pierwszy pocałunek. Nie mogłem uwierzyć, że ona mnie zdradziła.
        Moje serce ogarnął potworny ból. Po prostu się załamałem. Z oczu popłynęły mi łzy. Oparłem się o drzwiczki pojazdu. W całym cierpieniu nie zauważyłem, kiedy zasnąłem...
 

***

        Chłopakom zachciało się "zabalować", dlatego postanowiłem pójść do apteki po coś przeciwbólowego. Wracając zauważyłem otwarte drzwi garażowe. Zdziwiony wszedłem do środka. Samochód był w porządku. Już miałem odwrócić się i pójść na górę, gdy przez przednią szybę auta zobaczyłem jakiś ruch. Otworzyłem drzwiczki po stronie kierowcy, lecz nie zdążyłem się przyjrzeć, ponieważ z samochodu wypadło jakieś wielkie cielsko i powaliło mnie na ziemię.
        Gdy odzyskałem rezon, doszedłem do wniosku, że to coś, to człowiek. Zerknąłem na twarz tej osoby. Simba. Ale co on robił za kółkiem naszego auta?
        Na jego policzkach dojrzałem zaschnięte łzy. Płakał? Dlaczego?
        Lider ewidentnie spał. Może, gdyby był trzeźwy, to po takim upadku obudziłby się, lecz chłopak od zawsze słynął ze słabej głowy, więc nawet, jeśli nie wypili z maknae dużo, to u Young Jin'a nie było trudno o zalanie się w trzy dupy. Ponoć mieli z San Cheong'iem raczyć się tylko drinkami, ale w ich wykonaniu alkohol zajmował pół szklanki, a czasami nawet trochę więcej. Aigoo... głupie dzieciaki.
        Podniosłem siebie oraz lidera, po czym zarzuciłem sobie na barki jego rękę i małymi kroczkami, bo tylko na takie pozwalał mi dodatkowy ciężar, zacząłem podążać w stronę domu.
        Kiedy wlazłem się z wiszącym na mnie Simbą do przedpokoju, zdjąłem kurtkę i buty, następnie robiąc to samo z okryciem wierzchnim rapera. Po skończeniu tej czynności powróciłem do powolnego marszu w stronę pokoju chłopaka. Przechodząc obok salonu, krzyknąłem cicho - Eddy! Idź do garażu, włącz alarm w aucie i zamknij bramę!
        Jong Seok poderwał się z miejsca i spokojnym krokiem ruszył w moją stronę. Mijając mnie, dojrzał uwieszonego na moich ramionach lidera.
        - A temu co?
        - Skutki ich popijawy. Spał w samochodzie, a ja wolałem go przytachać do domu niż włączać wszelkie zabezpieczenia  garażu - westchnąłem.
        - Właśnie. Słuchaj hyung... - zaczął - chwilę po tym, jak wyszedłeś, Young Jin wpadł mega wkurzony do nas do salonu i spytał, gdzie ty jesteś. Jak mu powiedzieliśmy, że wyszedłeś do apteki, to wyleciał z domu prawie, że z prędkością dźwięku - wyznał. - Ciekawe, o co mu chodziło?
        - Nie mam pojęcia i chyba na razie się nie dowiemy - kiwnąłem głową na nieprzytomnego chłopaka. - Ej, jutro wychodzę z samego rana, bo mija pół roku odkąd te gołąbki są razem i Gose poprosiła mnie, żebym pomógł jej z transportem jakiejś niespodzianki, którą przygotowała - powiadomiłem wokalistę - ale, jakby co, ty nic nie wiesz - spojrzałem na niego "groźnie".
        - Tak jest! - Zasalutował. Zaśmialiśmy się oboje.
        - Dobra, idę zanieść te zwłoki do jego pokoju, a ty przejdź się do tego garażu - powiedziałem, na co odparł tylko krótkim "okay" i każdy rozszedł się w swoją stronę.
        Człapałem powoli z niemałą trudnością. Dojście piętro wyżej zajęło mi około pięć minut, ale w końcu udało mi się to zrobić.
        Otworzyłem drzwi do pokoju chłopaka, po czym położyłem go na jego łóżku, następnie przykrywając kołdrą. Oddaliłem się od łóżka i skierowałem w stronę drzwi. Zgasiłem światło, po czym opuściłem pokój, zajmowany przez Simbę oraz maknae.
 

***

        Obudziłem się, a raczej zostałem obudzony przez budzik, który niemiłosiernie ranił moje bębenki słuchowe. Głowa strasznie bolała, czułem się, jakby mózg miał mi zaraz wyparować.
        Mimo wszystko, pamiętałem każdy szczegół z poprzedniego wieczora. Wyznanie San Cheong'a uderzyło we mnie jeszcze mocniej.
        Usiadłem na skraju łóżka, a twarz schowałem w dłoniach. Nie uroniłem ani jednej łzy, za to odczuwałem skutek wczorajszego uzewnętrznienia emocji na twarzy. Dalej nie mogłem uwierzyć w słowa przyjaciela, ale...
        No właśnie, "ale". Nie dałem rady z pełną świadomością odrzucić tej informacji od siebie. W końcu nie wiem, co oni robili, kiedy Joon Young przesiadywał u niej na treningach. Ba! Nawet nie mam pojęcia, po co on codziennie na te jej treningi chodził. Przecież to ja byłem jej chłopakiem. I tu pojawia się kolejne pytanie: byłem, czy jestem? Kocham ją, lecz jeśli na prawdę mnie zdradza? Aaaach, muszę najpierw pogadać z obojgiem z nich. Z E.co pogadam najszybciej, jak będzie to możliwe, czyli mogę zrobić to nawet za chwilę.
        Skończyłem te raniące przemyślenia, po czym poszedłem wziąć prysznic oraz przebrać się. Kiedy już wykonałem te czynności, zszedłem na dół, czując zapach jajecznicy.
        Schodząc po schodach znowu dokuczył mi ten przeraźliwy ból głowy, przypominający, że mam kaca. Na szczęście obyło się bez niczego gorszego. Chociaż w sumie, chciało mi się trochę pić.
        Gdy wchodziłem do kuchni, zobaczyłem przy stole zespołowych wokalistów wraz z San Cheong'iem. Nie było tylko E.co. Ciekawe, gdzie się tak wcześnie rano wybrał. Najwidoczniej nie dane nam było teraz porozmawiać.
        Usiadłem koło maknae, po czym spojrzałem na niego. Miał pod oczami lekkie wory, ale gorsze zauważyłem wcześniej, patrząc w lustro. Spokojnie spożywał wspomniane wcześniej danie, momentami dłubiąc widelcem w talerzu. Oderwałem od niego wzrok, kiedy Eddy postawił mi pod nosem moją porcję jajecznicy.
        - Dzięki hyung - spojrzałem na niego wdzięcznie, ponieważ byłem strasznie głodny, o czym zdałem sobie sprawę, wchodząc do kuchni. Ponownie spojrzałem na San Cheong'a i spostrzegłem, iż przyjaciel przygląda mi się. Może był zdziwiony, bo nie ciskałem piorunami na prawo i lewo? Cóż, skoro postanowiłem porozmawiać z E.co oraz Gose, to nie mam potrzeby wyżywać się na reszcie. - Jak tam samopoczucie? - spytałem w odpowiedzi na jego wzrok. Widać było, że na początku nie zrozumiał sensu mojej wypowiedzi, ale po sekundzie - może dwóch - się zreflektował.
        - Taaa, jest okej - odpowiedział i uśmiechnął się półgębkiem. Podał mi szklankę razem z "listkiem" tabletek. Wywnioskowałem, iż przeciwbólowych.
        - Ach, czytasz mi w myślach Sannie - odebrałem od niego te dary oraz obdarzyłem takim samym spojrzeniem, jak wcześniej Eddy'iego. Zażyłem lek i popiłem go wodą, po czym wziąłem jeszcze kilka łyków tego napoju.
        Mimo panującego w mojej głowie niepokoju zasianego przez maknae, do umysłu wstąpiła mi myśl, że zapomniałem o czymś naprawdę ważnym. Wyrzuciłem ją jednak z niego, ponieważ potrzebowałem przemyśleć to, jak poprowadzę tę rozmowę z E.co hyung'iem. Po chwili doszedłem do wniosku, iż powinienem pójść na spontana. Lecz najpierw musiałem dowiedzieć się, gdzie w ogóle jest Joon Young.
        - Eddy hyung - zaczepiłem kolegę. - Wiesz może, gdzie jest E.co hyung?
        - Musiał wcześniej wyjść, bo Gose poprosiła go o pomoc w jakiejś sprawie - odparł Jong Seok. Jak tylko usłyszałem jego odpowiedź, przestałem przeżuwać znajdujący się w moich ustach posiłek i z trudem go połknąłem. Oni znowu razem? Coraz mocniej zaczynałem wierzyć w słowa Sannie'go, przez co robiłem się coraz bardziej wściekły.
        Wstałem od stołu i skierowałem się w stronę wyjścia mówiąc, że już nie jestem głodny oraz, że w aucie już jest moja torba z rzeczami na trening. Ze sobą wziąłem tylko telefon, trochę drobnych, narzuciłem buty i kurtkę, po czym opuściłem mieszkanie. Zamówiłem taksówkę, a piętnaście minut później byłem już w budynku naszej wytwórni. Szybkim krokiem ruszyłem na piętro, na którym umieszczone były sale treningowe, wzrokiem szukając tej, w której zawsze ćwiczyła Gose. Nie zajęło mi to wiele czasu, więc już po chwili zamaszyście otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
        Oboje siedzieli na dwóch plastikowych krzesłach i widać, że moim przybyciem przerwałem im rozmowę, ponieważ całą swoją uwagę skupili na mnie. Gdy otrząsnęli się z lekkiego szoku na mój widok, wstali z siedzisk. Gose uśmiechnęła się promiennie, ale byłem zbyt zły, żeby odpowiedzieć jej tym samym. Podeszli bliżej, aby się ze mną przywitać.
        - Cześć Jinnie - powiedziała radośnie moja dziewczyna. - Co cię tu sprowadza tak wcześnie?
        Kompletnie zignorowałem jej pytanie, podszedłem do Joon Young'a i zamachnąłem się. Moim umysłem zawładnęła wizja tej dwójki, cieszących się, że zrobili nie w konia. Przyjaciel i dziewczyna. To bolało. Bardzo.
        E.co od uderzenia aż upadł na ziemię. Zszokowana dziewczyna patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczyma.
 

***

        O co chodzi?! Czemu Simba uderzył E.co?? Przecież się przyjaźnią, a przyjaciół bez powodu się nie bije.
        - Young Jin! - krzyknęłam zdziwiona i przerażona jednocześnie. - Co ty wyprawiasz?!
        Wreszcie obdarzył mnie spojrzeniem, które było bardzo zimne, lecz przebijała się przez nie odrobina smutku.
        - Kto by pomyślał - zaczął, wodząc wzrokiem po mnie i po moim przyjacielu - że dam się tak w ciula zrobić. - Jego ton był taki sam, jak spojrzenie. - Zostałem zraniony przez dwie bardzo ważne w moim życiu osoby - skończył. E.co zbierał swoje zwłoki z podłogi, a ja stałam. Stałam, nie rozumiejąc ani jednego jego słowa, ale nie byłam w stanie o nic zapytać, nawet ruszyć się z miejsca. Po prostu mnie zatkało. Chłopak odwrócił się i ruszył w stronę drzwi. Kiedy chwycił za klamkę, po raz ostatni zwrócił twarz w moją stronę. - To koniec. - Po czym opuścił pomieszczenie...



You Might Also Like

0 komentarze

Formularz kontaktowy