[FOUR-SHOT] "Gdy nie mówi mu wszystkiego" cz. 4

15:50

Dzięki Ci, Boże. Wreszcie skończyłam.
Moi drodzy, przed wami w końcu ostatnia część GNMMW.
Udało mi się spiąć zadek i dokończyć tego ff.
Jestem jednocześnie dumna i zła na siebie.
Dumna, bo nareszcie postanowiłam zabrać się za skończenie tego four-shot'a (siedziałam do trzeciej w nocy :/ ); a zła, bo zajęło mi to tyle czasu.
Jednak udało mi się!
Życzę wam miłego czytania~

Uwagi: Gościnnie występuje narracja trzecioosobowa, pisana w kolorze czarnym.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 
     
    Z hukiem zamknął drzwi od sali, w której codziennie trenowała. Oparł się o ścianę obok nich, po czym zsunął na ziemię. Nie zważając na to, że w każdej chwili któreś z tej dwójki mogło wyjść z pomieszczenia lub ktokolwiek ze staff'u wytwórni mógł tamtędy przechodzić, zaczął ronić łzy. Miał gdzieś powiedzenie, że faceci nie płaczą. Za bardzo bolało go serce. Na co dzień był zbyt wrażliwy, żeby zdobyć się na chociaż odrobinkę spokojniejsze przyjęcie faktu, że dziewczyna, którą tak bardzo kochał po prostu go zdradziła. W dodatku z jego i jednocześnie swoim przyjacielem...
***

    Przez dobrą chwilę Gose wpatrywała się w drzwi zszokowanym wzrokiem. Już powoli zaczynałem się martwić, czy coś się jej nie stało, ponieważ się nie ruszała.
    - C-co? - wydukała w końcu. Z jej oczu zaczęły powoli spływać słone krople. - Koniec?
    W jednej chwili upadła na kolana, schowała twarz w dłoniach, a z jej ust wydobył się szloch. Chciałem podejść do niej, przytulić, pocieszyć, lecz sam nie mogłem zrobić nawet kroku. Po prostu wmurowało mnie w podłogę. O co chodziło Young Jin'owi? Jakie zranienie? Nie zrozumiałem ani słowa z jego wypowiedzi. No, oprócz tego, że zerwał z Gose. Ale dlaczego?! Przecież układało im się wręcz kwitnąco! Nie było między nimi nigdy żadnych spięć ani nawet drobnych "foszków".
    Gdy w końcu opanowałem własne zaskoczenie, podszedłem do zrozpaczonej dziewczyny, przykucnąłem koło niej i objąłem ją ramieniem. Od razu wtuliła się we mnie, swoimi łzami mocząc moją koszulkę, a ja głaskałem dłonią jej plecy, nic nie mówiąc. Po dłużej chwili, kiedy usłyszałem, że powoli się uspokaja, zaproponowałem:
    - Pójdę do twojego menadżera i poproszę, żebyś mogła wrócić do domu. Poszedłbym z tobą, ale wolę więcej nie podpadać choreografowi i chcę wybadać sytuację. Może któryś z chłopaków wie, o co chodzi - w odpowiedzi pokiwała tylko głową. Pomogłem jej wstać z ziemi i usiąść na krześle. - Zaraz wrócę - uśmiechnąłem się ciepło, po czym wyszedłem z pomieszczenia. Na szczęście, menadżer Gose pozwolił jej wrócić do domu, a nawet dał jej trzy dni wolnego. Wystarczyło tylko, że usprawiedliwiłem prośbę słowami "problemy sercowe". W sumie, spoko z niego gość. Chyba każdy pracownik naszej wytwórni taki jest. Na naszą menadżerkę też nigdy nie narzekamy. Pewnie właśnie dlatego wszyscy w Jackie Chan Group Korea wiedzieli o związku naszej parki niedługo po jego rozpoczęciu. Nie musieli się z tym ukrywać, a nawet byli szczęśliwi, że mogą podzielić się tą nowiną z kimś innym niż tylko nasz zespół.
    Wróciłem do dziewczyny. Siedziała z głową odchyloną do tyłu i z zamkniętymi oczami. Podszedłem do niej spokojnie i lekko dotknąłem jej ramienia. Obdarzyła mnie spojrzeniem.
    - Widziałem się z twoim menadżerem. Masz trzy dni wolnego - uśmiechnąłem się ciepło.
    - Dziękuję - wstała z krzesła i wtuliła się w moje ciało. Objąłem ją delikatnie. Po krótkiej chwili odsunęliśmy się od siebie.
    - Za dwa dni mam wolne, wpadnę do ciebie i jeszcze pogadamy. Na razie wracaj do domu, ja idę na trening. I nie martw się~ - położyłem dłonie na jej ramionach. - Coś zaradzimy, jasne? - Odpowiedziała jedynie kiwnięciem głową. - No to bierz torbę i chodź - wykonała moje polecenie, następnie przytuliliśmy się na pożegnanie i po wyjściu z sali, każde z nas poszło w swoją stronę...

***

    Postanowiłem dać upust moim emocjom. Po wylaniu hektolitrów łez - co było bardzo niemęskim posunięciem z mojej strony, ruszyłem w stronę sali treningowej. Do początku naszej próby jeszcze zostało trochę czasu, więc skorzystałem z tego i wszedłem do pomieszczenia. Podszedłem do wieży, podpiąłem mój telefon, po czym puściłem dosyć głośno jedną z moich ulubionych piosenek. Przeniosłem się na środek sali. Razem z początkiem zwrotki zacząłem energicznie poruszać swoim ciałem w rytm utworu. Wkładałem w to pasję i całe swoje obolałe serce. Nie mogłem odpędzić myśli od wydarzeń sprzed kilku chwil.
    Utwory się kończyły i zaczynały kolejne, a ja nie przerywałem tańca. Kiedy byłem w połowie chyba trzeciego, kątem oka zauważyłem przez szklane drzwi siedzącego przed salą E.co. Zamknąłem oczy, żeby na niego więcej nie patrzeć. Czułem, że mi się przygląda, ale chciałem wyrzucić go z mojej głowy, więc nie odpłacałem mu się tym samym. No ale cóż, będę musiał spędzić z nim jeszcze kilka godzin treningu.
    Stanąłem bardzo blisko lustra, patrząc na swoje odbicie. Wyglądałem fatalnie, świadczyły o tym, między innymi przekrwione oczy. Spojrzałem na zegarek. Jeszcze pięć minut do rozpoczęcia treningu. Wspaniale.
    Odpiąłem telefon od wieży, po czym opuściłem salę, nie obdarzając Joon Young'a nawet jednym spojrzeniem i poszedłem do łazienki, żeby ogarnąć trochę swój wygląd.


***

    Przyglądałem się Simbie przez dłuższy czas. W pewnym momencie podszedł do lustra, patrzył krótką chwilę na swoje odbicie, a następnie wyłączył muzykę i wyszedł, nawet na mnie nie spoglądając. Ale chwila... czy on płakał? To dlatego tak przyglądał się samemu sobie? Jeśli tak, to znaczy, że właśnie teraz poszedł do toalety, poprawić swój wygląd przed treningiem.
    Wrócił dwie minuty, po rozpoczęciu naszych zajęć, kiedy wszyscy byliśmy już w sali. Przez cały czas był bardzo skupiony. Ciągle go obserwowałem, aż nie dostałem ochrzanu od choreografa, że jestem zbyt rozkojarzony. Wtedy zacząłem bardziej uważać na to, co się dzieje wokół mnie.

***
Miesiąc później
    Minął już miesiąc, odkąd Young Jin mnie rzucił. Dalej nie poznałam powodu, dla którego się tak stało. Z drugiej strony, wydawało mi się, że E.co coś wie, ale nie chce mi powiedzieć.
    Dzisiaj umówiłam się z przyjacielem, że wpuszczą mnie do dormu, jak Simby nie będzie i poczekam, aż wróci, żeby szczerze z nim pogadać. To chyba był dobry plan. Chyba...
***
    Jedyne, czego udało mi się dowiedzieć, to to, że San Cheong musiał coś liderowi nagadać, bo był on ostatnią osobą, która rozmawiała normalnie z Young Jin'em, zanim mu odwaliło. Nie mówiłem jednak o tym przyjaciółce, aby jej nie martwić. W końcu sama traktowała Sannie'go jak przyjaciela.
    Zaprosiłem Gose do nas, żeby po prostu porozmawiała z Simbą. Wszystko sobie wyjaśnią i będzie dobrze. Mam nadzieję...
    Poszedłem do salonu, gdzie Eddy i Prince Mak znowu zalegali na kanapie, a dziewczynę wysłałem do sypialni lidera i maknae.
    - Eddy, mam prośbę - wokalista zwrócił głowę w moją stronę z zaciekawioną miną. - Jak Simba przyjdzie, to wymyśl coś, żeby poszedł do swojego pokoju, okej?
    - Jasne, hyung. Nie ma sprawy - przytaknął. Obaj byli wtajemniczeni w sprawę, więc nie pytał o szczegóły. A sam Young Jin'a nie namówię, by cokolwiek zrobił, bo nadal się do mnie nie odzywa, no chyba, że musi. W dodatku nie chcę się mieszać w ich rozmowę, dlatego postanowiłem zaszyć się w kuchni.
***
    Chodziłam nerwowo po pokoju ukochanego, bojąc się, że nie będzie chciał mnie wysłuchać. Bardzo go kochałam i nie mogłam pozwolić, aby jakaś plotka, czy co to było, zniszczyła nasz związek.
    Wtem usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Odwróciłam się, lecz nie zobaczyłam tego, kogo chciałam.
    - Hej, San Cheong - mruknęłam bez przekonania. No tak, przecież Young Jin dzielił z nim pokój.
    - Pewnie nie mnie się spodziewałaś - uśmiechnął się lekko.
    - Ech... czekam na Simbę. Muszę z nim porozmawiać.
    - Myślisz, że on będzie chciał z tobą gadać? - Zrobił krok w moją stronę, a ja automatycznie cofnęłam się odrobinę.
    - A czemu miałby nie chcieć?
    - Hmmm... może dlatego, bo myśli, że jego ukochana go zdradziła? W dodatku ze swoim przyjacielem? - Przybliżył się do mnie jeszcze bardziej. Cofając się w końcu trafiłam na ścianę.
    - Ja z E.co? Przecież to niemożliwe... - zamyśliłam się na chwilę. - Zaraz! To ty mu takie coś nagadałeś? Dlaczego?!
    - Jeszcze się pytasz - prychnął pod nosem. - Od kiedy cię poznaliśmy, moje serce trzepocze na twój widok i pęka, kiedy ty z Simbą miziacie się lub patrzycie na siebie w TEN sposób. - Przyparł mnie swoim ciałem do ściany, odcinając wszelkie drogi ucieczki. - Dalej nie mogę pojąć, dlaczego ten kretyn uwierzył w każde moje słowo - zaśmiał się drwiąco.
    - Nie nazywaj go tak - warknęłam na maknae.
    - Niby czemu nie? Uwierzył w jedną moją ściemę, skreślając cię od razu. Przynajmniej teraz mogę wziąć, co mi się należy - przybliżał swoją twarz do mojej. Próbowałam go odepchnąć, ale bezskutecznie.
    Nagle ktoś szarpnął go do tyłu...

***
     Wróciliśmy z Sannie'm ze sklepu. Maknae poszedł od razu do naszej sypialni, a ja skierowałem się do kuchni, aby rozpakować rzeczy.
    W pomieszczeniu przebywał Joon Young, na którego widok skrzywiłem się nieco. Położyłem siatki na stole i zabierałem się do wyciągania z nich zakupów.
    - Ja to zrobię - powiedział, podnosząc się ze swojego miejsca No cóż, nie musiał dwa razy powtarzać.
    - Dzięki - mruknąłem chłodnym tonem i postanowiłem pójść do salonu,
żeby oglądnąć coś z chłopakami, ponieważ usłyszałem chodzący telewizor. Jednak to też nie było mi dane zrobić...
    - Simba - zaczepił mnie Jong Seok.
    - Tak, hyung?
    - Masz nasz grafik na najbliższy miesiąc?
    - Tak, u siebie w pokoju.
    - A przyniósłbyś mi go? - Zrobił maślane oczka.
    - No jasne, hyung - zaśmiałem się cicho na jego gest, a następnie skierowałem się do sypialni mojej i San Cheong'a.
    - Dzięki, liderku~.
    Drzwi do pokoju nie były domknięte, więc między nimi, a framugą znajdowała się mała szparka. Usłyszałem głosy, dochodzące ze środka. Według moich obliczeń, z zespołu tylko Sannie mógł się tam znajdować.
    Po krótkim nasłuchiwaniu rozpoznałem głos mojej ukochanej. Co Gose tu robiła? Przecież minął jakiś miesiąc od tamtego zdarzenia. No nic, nadstawiłem ucho i oko, obserwując ich.
    - Od kiedy cię poznaliśmy, moje serce trzepocze na twój widok i pęka, kiedy ty z Simbą miziacie się lub patrzycie na siebie w TEN sposób. - Przyparł ją swoim ciałem do ściany, odcinając dziewczynie wszelkie drogi ucieczki. - Dalej nie mogę pojąć, dlaczego ten kretyn uwierzył w każde moje słowo - zaśmiał się drwiąco.
    - Nie nazywaj go tak - warknęła na niego.
    - Niby czemu nie? Uwierzył w jedną moją ściemę, skreślając cię od razu. Przynajmniej teraz mogę wziąć, co mi się należy - czy on chciał ją pocałować? Nie mogłem na to pozwolić.
    Wszedłem jak z procy do pomieszczenia i niezauważony znalazłem się przy nich. Szarpnąłem mocno maknae za ramię, odciągając go od mojej ukochanej, po czym wymierzyłem mu porządny cios z pięści w twarz, a za nim następny. Chłopak stracił równowagę, w skutek czego upadł. Kopnąłem go jeszcze w brzuch, po czym zatrzymałem się w miejscu, patrząc na niego z wściekłością.
    Dopiero po chwili, kiedy ochłonąłem, mój wzrok przeszedł na Gose. Płakała, jednak w jej oczach była radość. Radość, ponieważ znałem już prawdę.
    Podszedłem do niej szybko i wziąłem ją w swe objęcia. Tuliłem dziewczynę bardzo mocno, jakbym nie chciał jej już nigdy puścić, a ona rozkleiła się na dobre, mocząc swoimi łzami moją koszulkę, jednak nie przeszkadzało mi to. Znowu byliśmy razem i tym razem nie miałem zamiaru odpuszczać.


You Might Also Like

0 komentarze

Formularz kontaktowy