[ONE-SHOT] - Zazdrość
13:21
Witajcie~~!
Powracam z nowym one-shotem ^^... Nie, to nadal nie jest Han-joo XDDDDDD.Może przekażę wam informacje na temat one-shota w dość popularny sposób:
Tytuł: Zazdrość
Paring: Gose(jak zwykle XD) x Simba(JJCC)
Gatunek: romantyczny, trochę dramatu, raczej niewiele z komedii, jeśli w ogóle jest tam coś takiego XDD
Ostrzeżenia: kilka brzydkich słów(musiaaaałaaaam xd)
Ilość słów: Nie wiem, nie chce mi się liczyć xd
Jeszcze krótkie wytłumaczenie z prawdziwymi imionami chłopaków, jakby ktoś się nie orientował ;P:
Simba - Kim Youngjin
Eddy - Oh Jongseok
Reszty nie pisałam po imionach, tylko po ksywkach XD
Oczywiście pisząc CEO Chan mam na myśli Jackie Chan'a ;D.
Od autorki: Już od dawna miałam w planach napisać coś o JJCC i (w końcu) wczoraj rano wpadł mi do głowy pomysł. Co z tego wyszło? Sama nie wiem. Czytałam to kilkakrotnie i wydaje mi się, że ma to jakikolwiek sens ^^. Zrobiłam z Edwarda tego złego, ale co poradzę ;(. Edziu, wybacz mi ♥. No nic, zapraszam ;3
------------------------------------------------------------------------------------
Szłam
właśnie z kawiarni, gdzie spotkałam się z moją przyjaciółką - Megan. Łączyła
nas chęć do spełniania marzeń, co spowodowało nasz przyjazd tu - do Korei.
Mimo, iż ona była Angielką, a ja Polką, to zaprzyjaźniłyśmy się od razu, jak
się poznałyśmy. Miało to miejsce w wytwórni The Jackie Chan Group Korea.
Spytacie, czemu wybrałam akurat tą agencję, a nie inną? Odpowiedź jest prosta:
uchodziła ona za tą najbardziej tolerancyjną co do pochodzenia trenujących, to
znaczy, nie trzeba było mieć azjatyckich korzeni, aby się tam dostać.
***
Wpadłam
na Megan w pierwszy dzień moich treningów. Dziewczyna kochała tańczyć i udało
jej się zdobyć posadę tancerki grupy JJCC. Ja natomiast uwielbiałam śpiew i
parałam się tym od podstawówki. W dzień naszego pierwszego spotkania Meg
podeszła do mnie i zagadała, iż nie wyglądam na Azjatkę i spytała, co mnie
sprowadza do Seulu. Opowiedziałam jej wszystko, po czym zapytałam o to samo.
Historia dziewczyny wyglądała podobnie do mojej, oczywiście nie licząc tego, że
ją ciągnęło do tańca, mnie do śpiewu.
***
Po
dwóch latach treningu CEO Chan zawołał mnie do siebie. Gdy się tam zjawiłam,
oznajmił, iż jestem już gotowa na rozpoczęcie kariery. Powiedział też, że będę
członkinią zespołu, na co ja zadałam oczywiste pytanie.
-
Jakiego?
-
Double JC - odpowiedział bez ogródek, a ja oniemiałam. Miałam dołączyć do grupy
składającej się z samych chłopaków. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
Twój sarkastyczny i pyskaty charakterek, który niestety czasem się ukazuje,
zmusił mnie do dodania cię do chłopców - zaśmiał się krótko. - Oni o wszystkim
już wiedzą i nie mogą się doczekać, aż cię poznają i, aż zamieszkasz z nimi w
dormie.
-
Na pewno uważa pan, że to dobry pomysł, bym mieszkała sama z pięcioma chło...
mężczyznami sama? - zapytałam niepewnie.
-
Spokojnie, są oswojeni - zaśmiał się, ja również. - Menadżer już ich pouczy,
żeby cię nie zamęczyli.
-
Hehe, no to dobrze. Cóż pozostaje mi innego, niż zgodzenie się?
-
Cieszę się. O Siedemnastej pod hotel, w którym mieszkasz, przyjedzie samochód,
żeby zabrać cię do dormu - oznajmił.
-
Co? Tak szybko? Eee... to znaczy, dobrze, będę przygotowana - poprawiłam się
szybko. - Ale czy na pewno JJCC nie mają nic przeciwko?
-
Oczywiście, że nie mają. Nawet jeśli, nie mogą mieć, bo to moja wola, żebyś do
nich dołączyła, więc oni nie mają nic do gadania - parsknęłam śmiechem. Taki
CEO to skarb. - No. A teraz wracaj do domu i się pakuj. Twój dzisiejszy trening
skończony.
-
Dobrze. Dziękuję. Do widzenia - pożegnałam się podekscytowana i opuściłam
pomieszczenie, a zaraz potem także budynek wytwórni.
***
Uśmiechnęłam
się, wspominając tamten dzień. Od tamtego czasu minęło już półtora roku. CEO
Chan miał rację, chłopakom nie przeszkadzało moje przybycie. Ba! Byli
szczęśliwi, że, dzięki dziewczynie w dormie będzie ciekawiej. Teraz byłam
szczęśliwa i wcale nie żałowałam, iż sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej.
KEY
na całym świecie miło mnie przyjęły. No, oprócz sasaeng'ów i innych
psycho-fanek. One były złe, że w domu ich oppów[T/N: nie wiedziałam, jak
inaczej napisać, stąd oppów xD] zamieszka dziewczyna. Jakbym była
chłopakiem, to by im to tak jeszcze nie przeszkadzało, ale hello! Jestem
dziewczyną, mieszkam z JJCC w jednym dormie oraz z nimi śpiewam i występuję,
więc czuły się zobowiązane do nienawidzenia mnie.
Mimo
wszystko, byłam szczęśliwa. Od trzech miesięcy można było mnie nazwać
dziewczyną lidera Double JC. Oczywiście wiedzieli o tym tylko chłopcy, menadżer
i CEO, bo ten ostatni od pamiętnego dnia opiekował się moją karierą, jak ojciec
swoją jedyną córką. Robił to dlatego, iż był pewny reakcji fanek, a
przynajmniej tej części z nich, o których już wspominałam. Ufałam mu i byłam
pewna, że nie traktuje podopiecznych jak maszynki do zarabiania pieniędzy, ale
widzi w nas prawdziwych ludzi. Co za tym idzie, wiedział, iż jego
"wychowankowie" mogą się w każdej chwili zakochać, a on musiał to
zaakceptować. Dlatego powiadomiłam go o tym osobiście, a właściwie
powiadomiliśmy, bo Simba poszedł do mężczyzny razem ze mną.
Mój
związek z chłopakiem był prawie idealny, oboje bardzo się kochaliśmy oraz
byliśmy pewni uczuć drugiej osoby. Istniał niestety jeden minus. Simba był
chorobliwie zazdrosny, a to, że oprócz nas w dormie mieszkało jeszcze czworo
innych mężczyzn, wcale w niczym nie pomagało. Jego zazdrość wywoływała między
nami wiele kłótni, ale zawsze, kiedy już opanował emocje, przytulał mnie i
przepraszał za swoje zachowanie.
Tego
dnia spotkałam się z Megan, ponieważ znowu byłam skłócona z chłopakiem, tym
razem jednak bardziej niż zwykle. Youngjin wymyślił sobie, że niby Eddy ze mną
flirtuje i "nieodpowiednio" na mnie patrzy. Zrobił awanturę koledze z
zespołu, a ja wstawiłam się za wokalistą, przez co zaczął krzyczeć, że może
między mną, a Jongseok'iem coś jest,a jego cały czas robię w balona. Nie
wytrzymałam, dałam mu z liścia w policzek, zapłakana zapytałam, jak może mnie w
ogóle podejrzewać o coś takiego, po czym wybiegłam z domu. Nałożyłam na głowę
kaptur od czarnej bluzy, którą szczęśliwie miałam na sobie wcześniej. Schyliłam
nisko głowę, żeby mieć pewność, że nikt mnie nie rozpozna. Wyciągnęłam telefon,
zadzwoniłam do przyjaciółki i poprosiłam ją o spotkanie w naszej ulubionej
kawiarni. Dziewczyna zgodziła się, zdziwiona tonem mojego głosu.
Gdy
dotarłam na miejsce, usiadłam przy "naszym" stoliku, który był w
najciemniejszym kącie pomieszczenia. Celowo zajęłam krzesło przodem do ściany,
a tyłem do innych stolików, aby rozpoznała mnie tylko i wyłącznie przyjaciółka.
Po pięciu minutach na przeciw mnie usiadła dziewczyna.
-
Gose, co się stało? - zapytała zatroskana. - Czyżby kolejna kłótnia z Simbą?
W
odpowiedzi pokiwałam tylko głową.
-
Ale ona była inna niż wszystkie inne... była gorsza - powiedziałam dalej
szlochając. - On stwierdził, że Eddy mnie podrywa i, że zapewne już od dawna go
zdradzam - wyjaśniłam.
-
Wariat - skwitowała dziewczyna. - Kompletny wariat.
-
Meg, ja już nie wiem, co mam zrobić. Kocham go i on mnie też, tego jestem
pewna, ale już nie wytrzymuję tej jego ciągłej zazdrości - rozryczałam się na
dobre.
-
Chyba z nim nie zerwiesz?
-
Nie chcę, ale już nie zniosę awantur o to, że choćby tylko porozmawiam z
którymś z chłopaków.
-
Powinnaś przeprowadzić z nim poważną rozmowę. Wyjaśnij mu wszystko. Możesz go
nawet zaszantażować, że to koniec, jeśli nie opanuje trochę swojej zazdrości -
zaproponowała.
-
Myślisz, że to zadziała? - zapytałam, ocierając łzy.
-
Zawsze są jakieś szansę - puściła mi oko. - A teraz trzymaj - powiedziała
podając mi parę okularów przeciwsłonecznych - nie możesz pokazać się publicznie
w takim stanie - wyszczerzyła się - ja zmykam, ty jeszcze skocz to łazienki i
się ogarnij, bo masz strasznie spuchnięte i przekrwione oczy. Jak wyjdziesz,
wracaj do domu i porozmawiaj z nim - poklepała mnie przyjacielsko po ramieniu,
po czym opuściła kawiarnię.
Dziewczyna
miała rację. Musiałam mu w końcu uświadomić, że jego ciągłe dąsy tylko
niszczyły nasz związek. Poczułam się także zobowiązana do namówienia chłopaka,
żeby przeprosił wokalistę. Przecież to nic dziwnego, że z nim rozmawiam. Od
początku się zaprzyjaźniliśmy i zawsze okazywał mi dużo wsparcia.
Posłuchałam
rady przyjaciółki i poprawiłam stan mojej twarzy w kawiarnianej toalecie. Po
robocie nasunęłam na nos okulary i wyszłam z pomieszczenia, po czym opuściłam
także budynek, narzucając na głowę kaptur.
Musiałam
przemyśleć, jak zacząć tą rozmowę, więc wybrałam drogę przez park. Szłam
właśnie alejką, którą często przemierzaliśmy razem z Simbą, z nisko spuszczoną
głową. Nie patrzyłam przed siebię, co spowodowało, że na kogoś wpadłam.
-
Mianhaeyo - powiedziałam i ukłoniłam się. Wymijałam właśnie tą osobę, lecz ona
chwyciła mnie za przedramię.
-
Gose, tutaj jesteś, wszędzie cię szukałem - powiedział zasapany chłopak.
Podniosłam głowę, by spojrzeć na tego człowieka i oniemiałam.
-
J-Jongseok? - zapytałam zdziwiona. W końcu dotarł do mnie sens jego słów - yyy,
przepraszam, musiałam porozmawiać z Megan. Ale bardziej bym się spodziewała, że
to ON będzie mnie szukał - wyznałam zasmucona.
-
W tym momencie najważniejsze jest to, że jesteś bezpieczna i, że masz mnie -
oznajmił i przytulił mnie. Odwzajemniłam uścisk, ale po chwili odsunęłam się od
niego.
-
Dziękuję - uśmiechnęłam się blado, po czym trochę dokładniej mu się
przyglądnęłam. Był tylko w jeansach i koszulce z krótkim rękawem, a, mimo
wiosny, nie było jeszcze zbyt ciepło - nie jest ci zimno? - zapytałam z troską.
-
Kiedy jesteś przy mnie, nigdy nie czuję chłodu - odparł.
-
C-co? O-o czym ty... - nie zdążyłam dokończyć. Eddy wziął moją twarz w dłonie i
przyciągnął do pocałunku. Był czuły z odrobiną namiętności i może bym go oddała,
gdyby nie jeden fakt. Odepchnęłam wokalistę. - Co ty wyprawiasz?! Przecież
wiesz, że mam chłopaka, którego kocham!
-
Chciałem wam tylko uświadomić, że słowa Simby nie były do końca nieprawdziwe.
-
Co? Jak to "wam"? - Nie rozumiałam go.
-
Odwróć się - powiedział i uśmiechnął się chytrze.
Nadal
nie potrafiąc rozszyfrować jego słów, powoli obróciłam się o sto osiemdziesiąt
stopni. Prawie usłyszałam, jak moja szczęka rozbija się o chodnik, kiedy
ujrzałam wysokiego chłopaka w takiej samej bluzie, jaką miałam ja oraz z
okularami podobnymi do moich. Niby nic, ale...
-
Y-youngjin? - spytałam zaskoczona. Ten obserwował nas stojąc nieruchomo, ale
gdy ujrzał, że go zauważyłam, odwrócił się i ruszył szybkim krokiem przed
siebie. Puściłam się za nim biegiem i nie zauważyłam, kiedy z moich oczu
popłynęły łzy. - Youngjin! Youngjin poczekaj! - krzyczałam, lecz on nawet nie
zwolnił. Kurcze, czemu on tak szybko chodzi? Przez te jego długie nogi chyba
nigdy go nie dogonię. Przyśpieszyłam. W końcu zbliżyłam się do niego na tyle,
że złapałam go za przedramię i zatrzymałam - Youngjin, stój!
-
Niby po co? Już zobaczyłem wystarczająco dużo - warknął, wyrwał rękę z mojego
uścisku i już miał znowu odejść, ale ja przyssałam się do jego pleców, obejmując
chłopaka rękami w pasie.
-
Ale Younggie, ja kocham CIEBIE i nikogo innego - zaszlochałam. - Myślałam, że o
tym wiesz i nigdy w to nie zwątpisz - słowa płynęły z moich ust, jak łzy z oczu
- sama byłam zaskoczona, gdy to zrobił, ale ten pocałunek nic dla mnie nie
znaczył, zrozum. Moje serce należy do ciebie, a Eddy to tylko przyjaciel. Choć
w sumie, nie wiem, czy będę w stanie go tak jeszcze nazywać, bo po takim
świństwie nie będę mu ufała, jak kiedyś. Kim Youngjin, kocham cię i
przepraszam, że pozwoliłam, by taka sytuacja miała w ogóle miejsce -
zakończyłam mój monolog, który mógł być momentami niewyraźny przez mój szloch.
Poczułam,
jak chłopak złapał moje dłonie i wyswobodził się z uścisku, w którym go
zamknęłam. Wzrok miałam wlepiony w podłoże, nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy.
Nagle chwycił mój podbródek w dwa palce i uniósł, bym na niego spojrzała. Ku
mojej uciesze, uśmiechał się ciepło.
-
Ty akurat nie masz mnie za co przepraszać - powiedział już spokojnie. - To ja
powinienem prosić cię o wybaczenie. Od naszego początku byłem o ciebie cholernie zazdrosny, ale to tylko dlatego, że bałem się straty kolejnej
dziewczyny, którą kocham najmocniej na świecie. Bałem się, że zostawisz mnie,
tak jak zrobiła to Jerim, więc byłem zazdrosny o każdego chłopaka, który choćby
na ciebie spojrzał. Obserwowałem Jongseok'a, bo już od dawna zachowywał się
dziwnie, jak z tobą przebywał. Próbowałem sobie wmówić, że to tylko dlatego, iż
jesteście przyjaciółmi, ale on z każdym dniem podrywał cię coraz mniej subtelnie,
a ty tego nawet nie zauważałaś. Pewnego dnia wziąłem go na rozmowę. Wtedy
wyznał mi, że podobasz mu się odkąd cię poznaliśmy i w każdym możliwym momencie
będzie próbował zniszczyć nasz związek. Przed chwilą, zanim cię pocałował,
zobaczył mnie i myślę, że tylko dlatego to zrobił. Myślał, że pęknę i to będzie
już nasz definitywny koniec, ale ja po prostu za mocno cię kocham, żeby sobie
odpuścić - zakończył i złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku. W jego
trakcie nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który chłopak ewidentnie wyczuł,
ponieważ sam również się wyszczerzył. - Kocham cię, Gose - dodał, jak się od
siebie oderwaliśmy.
-
Ja ciebie też - odparłam i wtuliłam się w jego tors.
-
Uznam to za wybaczenie wszystkich moich win - zaśmiał się.
-
A ja nie będę oponować - oznajmiłam dalej przytulając Simbę. Niespodziewanie
odsunął mnie od siebie.
-
A teraz wybacz, ale na kogoś czeka wpierdol za dobieranie się do mojej
dziewczyny - powiedział uśmiechając się szeroko i skierował kroki w stronę, z
której przybyliśmy.
-
Jinnie? Youngjin! Chyba nie chcesz zrobić tego, o czym myślę, prawda? -
zapytałam, na co tylko się zaśmiał. - Youngjin, poczekaj! - Znów puściłam się
pędem za chłopakiem. - No mówię ci, żebyś poczekał - dobiegłam do niego, a on
otoczył mnie ramieniem i przycisnął do siebie.
-
Możesz pooglądać. To będzie ciekawe show.
-
Tylko nie za mocno. Pamiętaj, że w ten weekend nagrywamy Weekly Idol -
przypomniałam mu i oboje zaczęliśmy się śmiać.
***
Cóż,
Eddy'ego nie ominął porządny wycisk, jednak nie pozwoliłam, by Simba choć
odrobinę przekroczył granicę. Jongseok nawet nie próbował oddawać ciosów.
Pewnie przez ten czas, podczas którego my się godziliśmy, on zrozumiał, iż
trochę przedobrzył i, że czeka go kara. To co, może kolejny skok w czasie?
***
Dziewięć
miesięcy po całej tej aferze, ja i Simba mieliśmy pierwszą rocznicę naszego
związku. Lider zorganizował w ogrodzie uroczystą kolację przy świecach oraz
wywalił chłopaków na weekend z dormu, żebyśmy mieli trochę czasu tylko we
dwoje. Trójka zamieszkała na te dwa dni ze swoimi rodzinami. Było ich tylko
trzech, ponieważ cztery miesiące wcześniej, E.co rozpoczął obowiązkową służbę
wojskową.
Siedzieliśmy
przy pięknie nakrytym stole i jedliśmy przepyszne jedzenie, które mój chłopak
przygotował sam, bez niczyjej pomocy. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i
wspominaliśmy nasze wzloty i upadki. Od czasu tamtej sytuacji, Simba opanował
się trochę i nie był już tak strasznie oraz często zazdrosny. Mimo wszystko
poprosił mnie, bym zachowała dystans do Jong'a, a ja nie miałam żadnych
przeciwwskazań, ponieważ wokalista porządnie nadwerężył moje zaufanie.
-
Kocham cię - powiedział, wpatrując się we mnie z czułością.
-
Mówisz to już szósty raz dzisiejszego wieczoru - zaśmiałam się. - Ja ciebie też.
Po
skończonym posiłku wstałam w celu pozbierania naczyń, lecz raper mnie
powstrzymał.
-
Zostaw, posprzątam później - uśmiechnął się do mnie ciepło. - Gose, kocham cię
tak, jak nikogo innego. Jestem szczęśliwszy, odkąd cię poznałem i nie wyobrażam
sobie życia bez ciebie przy mnie. - Uklęknął na jedno kolano. - Gabrysiu, czy
uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie? - Z kieszeni wyciągnął małe,
granatowe pudełeczko. Otworzył je, a moim oczom ukazał się pierścionek z małym
kryształkiem.
-
Z tymi twoimi humorkami i wieczną zazdrością? - zapytałam ironicznie, na co on
trochę się zaniepokoił. - Oczywiście, że tak - odpowiedziałam, nie kryjąc
radości, a Youngjin odetchnął z ulgą. Włożył pierścionek na mój palec, po czym
wstał i wziął mnie w ramiona, a następnie namiętnie pocałował.
Ja
również byłam pewna, że chcę spędzić resztę życia przy jego boku. Przeżycia
sprzed niecałego roku tylko umocniły naszą więź i dodatkowo zbliżyły nas do
siebie.
-
Ktoś wiedział o twoich zamiarach? - zapytałam, oplatając ręce na karku
chłopaka.
-
No. Meg pomagała mi przy wyborze pierścionka, chłopakom musiałem podać powód
wywalenia ich z domu, bo nie wierzyli, że wyrzucam ich tylko po to, by uczcić
naszą rocznicę - ciągnął dalej - i jeszcze powiedziałem dyrektorowi Chan'owi,
bo uważałem, że powinien o tym wiedzieć, jako nasz szef.
-
Aaa, to dlatego chodziła ostatnio taka szczęśliwa, a jak pytałam ją o co
chodzi, to zmieniała temat. Przyznaj, wymusiłeś na Megan, żeby nic mi nie
mówiła - zaśmiałam się.
-
Myślałem, że będzie gorzej, ale wystarczało ją zwyczajnie poprosić - zawtórował
mi.
-
A E.co wie? - dopytywałam.
-
Tak. Zadzwonił wczoraj, żeby zapytać, co słychać, to mu przy okazji
powiedziałem - odparł.
Staliśmy
tak przytuleni do siebie, patrząc sobie w oczy i luźno rozmawiając. W końcu
stanęłam na palcach i lekko cmoknęłam Simbę w usta. Ledwo się oderwałam, a on
przyciągnął mnie z powrotem i zamknął nasze wargi w dłuższym i bardziej namiętnym pocałunku, przez który przemawiało wielkie pożądanie...
Dalszy
bieg historii chyba możecie sobie wyobrazić? Myślę, że tak. Czy kiedykolwiek
zaufałam na nowo Jongseok'owi? Od kiedy zrozumiał swój błąd, odpokutowywał nam
na każdy możliwy sposób. Już dawno wybaczyłam mu to, co zrobił, jednak dystansu
między nami nie dało się nie zauważyć. Najważniejsze to, iż byłam szczęśliwa z
Youngjin'em i nie zapowiadało się, żeby coś miało to zmienić.
0 komentarze